Previous następna
Nr 5/2012 ...
Nr 4/2012 ...
Nr 3/2012 ...
Nr 1-2/2012 ...
nr 12/2011 ...
Nr 11/2011 ...
Nr 8-10 ...
Nr 7/2011 ...
Nr 6/2011 ...
Nr 5/2011 ...
Nr 3-4/2011 ...
Nr 1-2/2011 ...
Nr 9/2010 ...
Nr 7-8/2010 ...
Nr 6/2010 ...
Nr 5/2010 ...
Nr 3-4/2010 ...
Nr 1-2/2010 ...
Nr 12/2009 ...
Nr 11/2009 ...
Nr 10/2009 ...
Nr 9/2009 ...
Nr 7-8/2009 ...
Nr 6/2009 ...
Nr 5/2009 ...
NR 3/2009 ...
Nr 2/2009 ...
Nr 1/2009 ...

Lech Wałęsa - muszę zajmować się dniem dzisiejszym Nr 5/2010

DSCN7130 Dziś chciałabym poprosić o wspomnienie o postaci ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego...

Mało go znałem, spotkaliśmy się jedynie kilka razy. Jednak z tych kontaktów, które między nami były, można było zauważyć jego wielką kulturę, wielką wiedzę, jego wielkie zainteresowanie Polską.

W 2008 roku Ryszard Kaczorowski gościł w Gdańsku i otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Gdańska...

Tak, ale mnie wtedy nie było i nie gościłem go u siebie. Jakoś tak mijaliśmy się, ale byliśmy w dobrej komitywie.

W grudniu 1990 roku z rąk Ryszarda Kaczorowskiego odebrał Pan insygnia władzy prezydenckiej. Jak to było?

To było ważne, historyczne wydarzenie. Przekazanie insygniów odbyło się uroczyście na Zamku w Warszawie. Jednak wtedy było milion spraw do zrobienia. Miałem wtedy ograniczony czas, musiałem robić coś kolejnego, czuwać czy coś się nie pali i nie wali.

Od lutego na Kubie opozycjonista Guillermo Farinas prowadzi strajk głodowy, protestując przeciwko władzom komunistycznym. Dzwonił Pan do niego i w ogóle pomaga Pan w rozwoju demokracji na Kubie...

Uważam, że świat idzie w kierunku globalnym, ale żeby to się stało, to musimy dopasowywać rozwiązania. Musimy być podobni, krótko mówiąc. Źle jest jak jeden trybik chodzi inaczej, bo może popsuć maszynę. Kuba ma szczególne położenie. Pan Bóg im dał piękne warunki, wspaniałe słońce. Chodzi o to, żeby mądrze to wykorzystać, a przez zły sytem nie można tego zrobić. Staram się od dawna pomagać Kubańczykom, by jak najszybciej zrzucili ten system, ale nie bardzo to wychodzi. Stany Zjednoczone są za blisko i ci bardziej aktywni są wyrzucani, albo sami wyjeżdzają i to powoduje, że nie ma chętnych do walki. Chętni są na zewnątrz. A jednocześnie Castro jest wybitny i ma talent, ma wysoką inteligencję, rozgrywa ich maksymalnie, ale wszystko wykorzystuje do swoich niecnych celów. I stąd ta walka jest taka trudna. Pomagam im dalej, ale nie idzie to dobrze.

Na pewno potrzebna by była pomoc połączonych sił innych krajów..

Wie Pani - "Trudno tego woła wodzić, jak on nie chce chodzić" (z uśmiechem - a to dobre przysłowie! ). Trudno jest zrobić coś za Kubańczyków, oni to sami muszą zrobić. Można im pomóc, zachęcić, ale za nich roboty nie da się zrobić.

Ostatnio jak rozmawialiśmy mówił Pan, że ma 66 lat i teraz chodzi tylko o to by maszynka rano działała.

Zostaje tylko golenie, jak maszynka dobrze goli to świetnie.

Ale na pewno ma Pan różne plany!

Chciałbym porządkować swoje życie, spisywać zyski i straty, porządkować rodzinę, wypoczywać i czekać na powołanie na inną planetę.

A propos powołania na inną planetę - mówił Pan ostatnio, tak odważnie o swojej śmierci, o tym, żeby nie było przemówień, ani nawet kazań, a tylko śpiewy i modlitwy na pogrzebie, a prochy rozsypać...

Wie Pani, jestem wierzącym, praktykującym katolikiem, grzesznym, nie świętym, ale jednak wiem, że to już z góreczki, a dlatego mówię o tym, bo wymigać się tu nie da...

A co żona na to powiedziała?

Żona się nie włącza, odrzuca takie informacje. Ona żyje w innym świecie, żyje dniem dzisiejszym, ma wszystko uporządkowane, ale inaczej niż ja.

Świetnie Pan sobie radzi z komputerem i internetem. Daje Pan doskonały przykład, że nie taki diabeł straszny...

Długo się za to nie brałem. Uważałem, że to nie dla mojego pokolenia. Ale leciałem do Japonii, długa droga, i Instytut kupił mi taki mały komputerek i ja się tym bawiłem. Nie byłem go w stanie popsuć i to mi się spodobało.

Teraz sam prowadzi Pan swoje dwie strony internetowe, zamieszcza różne ciekawe dokumenty, a także dużo zdjęć wykonanych aparatem multimedialnym. Są to zdjęcia z podróży, czy z osobami, z którymi się Pan spotyka każdego dnia, osobistościami, czy napotkanymi spacerowiczami, kelnerami, stewadessami...

Różnie to wychodzi, czasem dobrze, czasem źle. Zaraz my sobie też zrobimy takie zdjęcie.

 

LW_MP

Panie Prezydencie co będzie Pan robił 20 czerwca?

Chyba będę na głosowaniu. Nie wiem tylko czy nie będę za granicą, tak daleko nie sięgam, mam tyle roboty, że muszę zajmować się dniem dzisiejszym.

Kogo Pan popiera w wyborach prezydenckich?

Zadecydowała moja żona, że popieram Komorowskiego.

Panie Prezydencie bardzo dziękuję za rozmowę i serdecznie pozdrawiam

 

rozmowę przeprowadziła Marta Polak


www.lechwalesa.blip.pl

www.mojageneracja.pl/1980

Lech Wałęsa - muszę zajmować się dniem dzisiejszym

opal copy