Previous następna
Nr 5/2012 ...
Nr 4/2012 ...
Nr 3/2012 ...
Nr 1-2/2012 ...
nr 12/2011 ...
Nr 11/2011 ...
Nr 8-10 ...
Nr 7/2011 ...
Nr 6/2011 ...
Nr 5/2011 ...
Nr 3-4/2011 ...
Nr 1-2/2011 ...
Nr 9/2010 ...
Nr 7-8/2010 ...
Nr 6/2010 ...
Nr 5/2010 ...
Nr 3-4/2010 ...
Nr 1-2/2010 ...
Nr 12/2009 ...
Nr 11/2009 ...
Nr 10/2009 ...
Nr 9/2009 ...
Nr 7-8/2009 ...
Nr 6/2009 ...
Nr 5/2009 ...
NR 3/2009 ...
Nr 2/2009 ...
Nr 1/2009 ...

Andrzej Stelmasiewicz - od lwów wszystko się zaczęło Nr 7-8/2009

DSCN2881Przedstawiam Państwu Pana Andrzeja Stelmasiewicza, prezesa Fundacji "Wspólnota Gdańska", który działa społecznie organizując liczne przedsięwzięcia w dziedzinie kultury, edukacji i sztuki. To za jego sprawą na ulicach naszego miasta zagościły lwy, a na plaży w Jelitkowie możemy zetknąć się z "Duchem Gdańskiej Architektury", czyli rzeźbami z piasku przedstawiającymi znane gdańskie budowle.

Działa Pan na wielu płaszczyznach. Z którego nurtu swoich działań jest Pan najbardziej dumny?

Akademia Gdańskich Lwiątek. Niedużo o tym pisano, a jest to superważny projekt. Z tym pomysłem przyszła do mnie pani Katarzyna Gęba. Projekt jest skierowany jest do dzieci z klas I - III szkół podstawowych. Dzieci otrzymują za darmo ładną, kolorową książeczkę, czyli "Indeks Gdańskiego Lwiątka". Opisano tam osiemnaście różnych obiektów takich jak gdańskie muzea, ZOO, dom kultury, biblioteka. Przez trzy kolejne lata dzieci mają odwiedzić wszystkie te obiekty, czyli rocznie sześć. Zaliczają kolejno pierwszy, drugi i trzeci rok otrzymując brązową, srebrną i złotą odznakę. Otrzymują również dyplom i są zapraszane na koncert finałowy, robione jest pamiątkowe zdjęcie. W tym roku taki koncert odbył się w Operze Leśnej w Sopocie, został przygotowany przez p. Barbarę Żurowską-Sutt. Była to muzyka klasyczna, także w wersji rap. W drugiej części był jazz dla dzieci, autorski projekt młodej gdańskiej śpiewaczki jazzowej Małgorzaty Szmudy. Ten projekt jest mi bliski. W ogóle edukacja jest mi bliska i uważam, że trzeba zaczynać od dzieci, bo jeśli to się zaniedba to trudno będzie wymagać od młodzieży i starszych, by byli kulturalni, wyedukowani i wrażliwi na piękno. Ważne jest też wychowywanie w kulturze, i to szczególnie lokalnej, co ma fundamentalne znaczenie dla rozwijania aktywności społecznej. Trzeba też mieć świadomość, że to co pozwoli przetrwać narodowi to jest właśnie kultura, nie możemy dopuścić do utraty języka i tradycji.

Często mówi Pan o społeczeństwie obywatelskim. Jakie ono powinno być?

Niestety, mamy zwyczaj narzekać, że nam się coś nie podoba, że ktoś powinien coś zrobić itd. Narzeka się na władzę lokalną, centralną, że ktoś coś źle robi, ale z reguły unikamy krytycznego spojrzenia na siebie, czy sami coś robimy dla tego społeczeństwa? Zawsze jest taka aktywna część społeczeństwa, a niektórzy żyją tylko dla siebie.W Polsce wiele osób uważa, że skoro płacą podatki to już są w porządku, nie muszą się angażować i robić czegokolwiek. A tymczasem nigdzie na świecie nie ma takiej władzy, która by zadbała o wszystkie aspekty życia obywateli i z jednej strony urzędników do pewnych rzeczy jest za mało, a do innych za dużo. Marzyłoby mi się żeby ludzie nie narzekali, tylko wzięli sprawy we własne ręce, żeby nie oglądali się na innych. Jak coś nie jest zrobione, to trzeba to zrobić i nie narzekać. Trzeba też czynić rozliczne kroki żeby zwiększyć odpowiedzialność za sąsiada.Jest taki projekt, który ruszył w tym roku w Gdańsku przy moim współudziale, a mianowicie Gdańskie Dni Sąsiadów w dniach od 22 maja do 7 czerwca. Wspaniała p. Danusia Poczman ze Stowarzyszenia "Stara Oliwa" rzuciła iskrę, a ja przeniosłem ją dalej. Idea spotkań sąsiedzkich powstała w Paryżu, przyjęła się w innych krajach Europy, dotarła do Polski. I nie chodzi tu o odgórne organizowanie festynów dla poszczególnych dzielnic, ale o inicjatywy sąsiedzkie, by się poznać, porozmawiać. Jak to wyglądało u mnie? W sobotę na mojej ulicy w Oliwie powiesiłem plakat otrzymany od organizatorów, że zapraszam sąsiadów na niedzielę godz. 15 do ogródka. Pogoda była byle jaka, ale przyszli prawie wszyscy z mojej ulicy. Każdy coś przyniósł - ciasto, kiełbaski na grilla. Było bardzo wesoło, na koniec wszyscy solidarnie posprzątali i ok. godz. 20 rozeszliśmy się z postanowieniem, że zrobimy podobną imprezę na zakończenie lata. Ktoś powie, że mam łatwo, bo mieszkam na małej ulicy, ale można też zrobić święto jednej klatki w bloku. Nawet jeśli nie mamy innych punktów wspólnych, to zawsze wspólne mamy miejsce zamieszkania. To nas łączy, a potem łatwiej pójść do sąsiada choćby po sól, czy porozmawiać. Jestem pewien, że idea Dni Sąsiadów może znacząco zmienić oblicze naszego miasta, to jest klucz do budowania społeczeństwa obywatelskiego.

W naszej rozmowie nie może zabraknąć lwów...

Od lwów wszystko się zaczęło. Cztery lata temu byłem w Zurychu, widziałem tam kolorowe figury niedźwiedzi. Pomyślałem o takich figurach dla Gdańska, wybór padł na lwy, które strzegą naszego herbu. Łącznie urodziło się ok. 50 figur. Są lwy, lwice i dwa lwiątka. Idea polega na tym, aby pojawili się sponsorzy, którzy je wykupią i pomalują na swoje firmowe kolory. Takimi sponsorami jest np. Centrum Handlowe ALFA, Galeria Bałtycka, czy jeden z warszawskich developerów.

Czy ta oferta jest nadal aktualna?

Tak, lwy są do wzięcia jako reklama dla firm. Pomalowany lew z podstawą 5.000 zł netto, ale można negocjować. Lwy wypożyczamy też na różne imprezy..

Proszę o parę słów o Fundacji "Wspólnota Gdańska".

Jest to organizacja pozarządowa. Organizujemy Festiwal Rzeźby z Piasku, Festiwal Sztuki Tutejszej TUTART (wspaniałe koncerty muzyczne - klasyka, jazz, kultury świata), Plażowy Dom Kultury, Jarmarkowy Dom Kultury, Plażowe Centrum Nauki i Edukacji według projektu Dawida Kubackiego z Politechniki Gdańskiej. Z kolei Festiwal Rozdroża Wolności to 8 rzeźb ustawionych w publicznej przestrzeni miasta Gdańska. W przyszłym roku mam nadzieję, że będzie miał jeszcze większy zakres. Jest też wspomniana już Akademia Gdańskich Lwiątek, a także konkurs na exlibris z motywami gdańskimi, konkursy dla dzieci - literacki, plastyczny, na animację komputerową, na grafikę komputerową i na komiks. Każde z tych działań wymaga wiele pracy, a w Fundacji działa niewiele osób. Wspieramy też akcję odbudowy żaglowca "Generał Zaruski".

Proszę jeszcze wspomnieć o kolejnej Pana inicjatywie, a mianowicie o Obywatelskim Centrum Sztuki i Edukacji...

Centrum powstało w starej poprzemysłowej hali przy ul. Elbląskiej 66. Jest to miejsce, gdzie profesjonalni artyści mogą mieć swoje pracownie, zupełnie nie płacąc czynszu, ale w czynie społecznym mają organizować spotkania ze sztuką, wystawy itp. Mamy tu malarzy, rzeźbiarzy. Nie ma ograniczeń wiekowych, mogą to być studenci, absolwenci lub starsi artyści. Są jeszcze miejsca - zapraszamy.

Wiele robi Pan dla Gdańska, ale urodził się Pan gdzie indziej...

Tak, urodziłem się w Lublinie. W 1973 roku przyjechałem do Gdańska na studia. Na początku nie podobało mi się to miasto, ale potem założyłem rodzinę, tu znalazłem chleb. Skoro los mnie tu rzucił, to choć zawsze cząstka Lublina będzie we mnie, to tu w Gdańsku jest moja mała ojczyzna. Każdy powinien być lokalnym patriotą i robić coś pożytecznego dla swojego miasta. Cała moja aktywność wzięła się z wkurzenia. Po prostu nie chciało mi się już narzekać. Powiedziałem sobie - Jeśli coś nie jest zrobione to przestań Stelmasiewicz narzekać, jak jesteś taki mądry to zrób coś sam. Tak więc biolog z wykształcenia, prowadzący firmę ASTE importującą specjalistyczne kable zajmuje się sprawami edukacji i kultury.

Jakie to są dobre wiadomości?

Dobre wiadomości to są takie, które budują, są przykładami sukcesów, nie są hurra optymistyczne, ale mobilizują do działania, nie tylko dla dobra własnego. Dobre wiadomości są też przykładami możliwości człowieka, a te są duże. Poza tym jakbym usłyszał, że mój sąsiad wygrał milion, to byłaby to dla mnie dobra wiadomość, bo ja lubię bogatych sąsiadów i niekoniecznie, żeby się ze mną dzielili.

Na jakie dobre wiadomości Pan czeka?

Teraz czekam na wiadomość o możliwie dużej ilości sprzedanych biletów na wystawę rzeźb z piasku i na koncerty Festiwalu Sztuki Tutejszej TUTART na plaży w Jelitkowie. W tym roku nie ma na te działania sponsora, więc musieliśmy wprowadzić bilety. Pieniądze zostały pożyczone i modlę się żeby było z czego oddać. Mieszkańców Gdańska i turystów proszę, żeby tę opłatę za bilety traktowali jako swoją cegiełkę i poparcie dla organizowania Festiwalu Rzeźb z Piasku jeśli to się im podoba i chcieliby by taka wystawa odbyła się również w przyszłym roku.

Gratuluję Panu tak wielu pożytecznych działań i dziękuję za rozmowę.

pytania zadawała Marta Polak

 

opal copy