Previous następna
Nr 5/2012 ...
Nr 4/2012 ...
Nr 3/2012 ...
Nr 1-2/2012 ...
nr 12/2011 ...
Nr 11/2011 ...
Nr 8-10 ...
Nr 7/2011 ...
Nr 6/2011 ...
Nr 5/2011 ...
Nr 3-4/2011 ...
Nr 1-2/2011 ...
Nr 9/2010 ...
Nr 7-8/2010 ...
Nr 6/2010 ...
Nr 5/2010 ...
Nr 3-4/2010 ...
Nr 1-2/2010 ...
Nr 12/2009 ...
Nr 11/2009 ...
Nr 10/2009 ...
Nr 9/2009 ...
Nr 7-8/2009 ...
Nr 6/2009 ...
Nr 5/2009 ...
NR 3/2009 ...
Nr 2/2009 ...
Nr 1/2009 ...

Leszek Możdżer – na dziecięcym castingu

DSCN4483maleLMJPG

We wszystkie soboty lutego 2011 r. w Klubie „Bolek i Lolek” na Przymorzu organizowane są castingi do zespołu Sendra Tari Darmai Jadwigi Możdżer. Dzieci oceniane są przez profesjonalistów m.in. przez Leszka Możdżera. Zbieżność nazwisk nie jest tu przypadkowa – Jadwiga i Leszek są rodzeństwem.    A oto wywiad, którego udzielił mi Leszek Możdżer

Jak ocenia Pan dzieci, które przyszły na casting? 

To już trzecia sobota kiedy organizowane są castingi. Jest to dla mnie przeżycie i takie odkrycie jakim to muzyka jest pasjonującym medium, dzięki któremu dzieci tak się otwierają i zaczynają się cieszyć chwilą. Ja dopiero niedawno zrozumiałem czym zajmuje się moja siostra. Jaką robi dobrą robotę, o wiele ważniejszą niż te moje koncerty, występy, spektakularne wydarzenia. One owszem są błyskotliwe, duże, pachnące, ale praca mojej siostry to jest ta prawdziwa sól ziemi, to co jest najważniejsze, czyli praca z dziećmi. Siostra wykonuje świetną robotę. Zrozumiałem to, poczułem i bardzo chciałbym jej pomóc i samemu się czegoś nauczyć. 

I świetnie włączył się Pan do tego projektu. Jestem pełna podziwu jak pogodnie odnosi się Pan do dzieci, z uśmiechem sprawdza ich umiejętności oraz jednocześnie uczy i bawi muzyką.

Sam wiem jak to było, jak godzinami musiałem się uczyć i ćwiczyć. Wiem na czym polega proces zrozumienia frazy muzycznej, zrozumienia rytmu czy jakiegoś motywu, który na początku wydaje się abstrakcyjny, a potem, jeśli poświęci mu się trochę uwagi i czasu, okazuje się, że nie ma już żadnej tajemnicy Chcę to młodym ludziom uzmysłowić, że granie muzyki jest to przede wszystkim uważność. To jest to, co w ogóle jest najważniejsze w życiu, że jeśli robimy coś uważnie, to z reguły jesteśmy skazani na sukces. 

 DSCN4477male

Widać u Pana radość i po prostu miłość do ludzi, do dzieci...

No, tak, to prawda. Ja nie chcę używać tu zbyt wielkich słów, ale to jest zawsze duże wzruszenie, jak mała buźka rozpromienia się uśmiechem, bo to dziecko właśnie coś zrozumiało i poczuło radość z uprawiania muzyki, jest to wielkie doświadczenie. 

Chciałabym cofnąć się teraz do czasów dawniejszych kiedy to tworzył Pan „Sen Nocy Letniej”. Czy to prawda, że był Pan wtedy zupełnie odizolowany od świata?

Tak, rzeczywiście tak było. Zamknąłem się w pracowni na długo, nawet się nie goliłem. Pisałem ten spektakl przez 11 miesięcy. Okazuje się, że cały czas ten spektakl żyje, jest ciągle grany w teatrze w Poznaniu, a w najbliższych dniach będzie pokazany w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Cieszę się, że ten materiał muzyczny ma swoje życie i ma ludzi, którzy kontynuują spektakl, a te nuty kiedyś pracowicie napisane przeze mnie w poczuciu odrzucenia i izolacji, do dziś służą ludziom. 

Niedawno przyznano Panu nagrodę Sztorm. Gratuluję i chcę zapytać jakie jest Pana podejście do nagród?

Zawsze mówię, że nagrody są bardzo ważne, bo wzmacniają ego. Bez ego nie dałoby się czegokolwiek w życiu zrobić. Ego jest ważne, ale ego jest głupie. Oprócz tego, że człowiek wzmacnia swoje ego, to jeszcze cały czas musi poszukiwać mądrości. 

Ego bywa też próżne...

Tak, ego jest próżne, ale to jest coś, dzięki czemu przybieramy jakąś formę, mamy sukcesy, z tego właśnie czerpiemy inspirację, ale trzeba też mieć jeszcze mądrość, żeby wiedzieć, jakie rachunki się płaci za te wszystkie sukcesy. 

Od niedawna jest Pan szefem sopockiego SFINKSA. Jakie emocje temu towarzyszą?

Jest to dla mnie też odkrycie. Bycie animatorem kultury jest dla mnie bardzo pouczające, bo zobaczyłem jak od kuchni wygląda organizacja koncertów, jakie to są emocje, obciążenia, zależności, ten świat jest obdarzony swoją grawitacją. Do tej pory negocjowałem stawki w jedną stronę, patrzyłem na świat organizacji koncertów tylko z jednej strony, a teraz uczę się tego świata z drugiej strony, czyli z pozycji promotora koncertu, organizatora, a także z jakim to się wiąże obciążeniem, ryzykiem. To daje mi pełną wiedzę na temat tzw show-biznesu Myślę, że dzięki temu będę sprawniejszym artystą, będę rozumiał, co czuje ktoś, kto zaprasza mnie na koncert. 

Jakie są Pana najbliższe plany?

Mam trochę pracy. W tym tygodniu jadę na parę koncertów po Polsce. Mam też dwa duże zamówienia płytowe, jedno z muzyką Komedy, drugie z muzyką Jana Sebastiana Bacha, będę to pomału realizował. No i oprócz tego bardzo intensywnie pracuję nad tym, żeby SFINKS stał się rzeczywiście Sopockim Forum Integracji Nauki, Kultury i Sztuki, bo taki jest skrót, taki napis jest na naszym budynku. 

w nazwie jest jeszcze cyfra 700...

Tak, 700 to magiczna cyfra, która mam nadzieję podniesie nas pod same niebo.

O, i tak trzymać. Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!  

zdjęcia i rozmowa Marta Polak

 

 

opal copy